sobota, 9 lipca 2016

Zdjęcia z czwartkowego treningu w CWW

Czwartkowy trening w Centrum Walki Warszawa to przede wszystkim sparingi, czego też ostatnio mi brakowało. Jak zawsze atmosfera w klubie była pozytywna. Wielkie dzięki dla Trenera oraz Koleżanek i Kolegów z CWW, z którymi mogę trenować ten wyjątkowy sport jakim jest taekwondo olimpijskie. Już niebawem, bo 28 lipca, wyjeżdżamy na obóz sportowy do Pucka. Cały czas przygotowuję się też do Mistrzostw Europy w para-taekwondo, które 16 września odbędą się w Warszawie. A dla Was poniżej wklejam parę zdjęć z ostatniego treningu. Wybaczcie jakość... ;-) 

















czwartek, 30 czerwca 2016

Prawda kołacze do Twego serca



Życie jest piękne! Mówię to nie po raz pierwszy, ale naprawdę tak myślę. Siedzę teraz przy biurku, które ustawione jest zaraz przy oknie. Za oknem mam piękny widok. Zielona trawa, drzewa, latające nad tym wszystkim ptaki. Stwórca naprawdę jest wspaniały. Stworzył to wszystko dla nas. I powiedział, żebyśmy zbytnio się nie martwili o sprawy tego świata. Bo czy aż takie ważne jest to, czy Wielka Brytania wyszła z UE, czy nie...? Dla kogoś, kto zabiega przede wszystkim o sprawy tego świata - na pewno jest to mega istotne. Dla mnie - nie. 

Mówię teraz szczerze: dziękuję Bogu za to, że dopuścił do tej sytuacji, że straciłem ręce - po to, abym mógł poznać Jego. Dzięki temu poznałem sens i cel swojego życia. I nie muszę już gonić za marnościami tego świata. Nie muszę za wszelką cenę być najlepszy. Nie muszę mieć najfajniejszego domu, najdroższego samochodu, najwięcej pieniędzy. Bo nawet jeśli będę miał mega super dom, którym będę się szczycił, nagle pojawi się ktoś, kto będzie miał nie jeden a trzy domu, na dodatek każdy lepszy od mojego. Dziękuję Bogu całym sercem za to, że mam gdzie mieszkać. A przede wszystkim za to, że nie muszę gonić za wszelką cenę za dobrami tego świata i uczestniczyć w wyścigu szczurów. 

Jezus naprawdę zmienia życie. Zmienia umysł. Myślenie. Odmienia spojrzenie na świat. Jest to proces. I nie zawsze jest super. Czasem naprawdę jest ciężko. Bywa że wracam do starego życia... Do starych niemądrych nawyków. Nawyków, które mnie gubiły. Z każdym dniem coraz bardziej. Jedynym ratunkiem jest dla mnie wiara. Możesz się z tego śmiać, możesz mówić, że jestem hipokrytą, ale tylko Bóg tak naprawdę zna moje serce. Twoje też. I wie, że Go potrzebujesz. Masz już dosyć tego świata, w którym każdy chce być najlepszy. Bo gdzie tu jest sens?

Nieraz pewnie polegałeś na kimś innym. Nie jeden raz pewnie też się zawiodłeś. Do kogo miałeś wtedy pretensje? Nie znajdziesz spełnienia, jeśli polegać będziesz na rzeczach tego świata. Ludzie każdego dnia zawodzą. Wiesz dlaczego? Bo są tylko ludźmi. Im szybciej to człowiek zrozumie, tym lepiej. Jednak to, że inni zawodzą, to, że zawodzimy my nie powinno być powodem, abyśmy zatwardzali swoje serca, abyśmy przestawali kochać - bliźniego swego jak siebie samego. 

Życzę Tobie, abyś był wytrwały. I Ty także bądź wytrwała. Nie przestawaj szukać Prawdy. Ona jest naprawdę blisko. Powiem więcej: stoi, kołacze do Twojego serca i czeka aż Jej otworzysz. 

niedziela, 12 czerwca 2016

Radość życia



Wczorajszy dzień był aktywny i nie ukrywam, że trochę mnie zmęczył. Wstaliśmy wcześnie rano. Chcieliśmy zdążyć na pociąg, który o 8:13 odjeżdżał z Łodzi Kaliskiej do Warszawy. Udało się! Monisia pojechała do pracy, ja z jej córką do stolicy. O godzinie 11:00 w Centrum Walki Warszawa zaczął się trening. Nie był łatwy, ja byłem po przerwie, ale jakoś przetrwałem. Najgorzej często jest zacząć - później jakoś leci. Ale bardzo się cieszę, że wróciłem po tej kilkudniowej przerwie. Brakowało mi konkretnych treningów, na których mogę się solidnie zmęczyć i widzieć swoje postępy. Pod koniec lipca wyjeżdżamy z reprezentacją Polski na obóz do Pucka, a we wrześniu szykują się zawody w para-taekwondo, które po raz pierwszy odbędą się w Polsce. Tak więc: co tu dużo można mówić - trenować trzeba! 

Wczorajszy trening skończył się o 13:00. Potem z córą Monisi poszliśmy do Parku Agrykola, gdzie odbywał się Korea Festival 2016. Miałem okazję być w Korei Południowej w roku 2014, także sam festiwal nie był dla mnie jakimś wyjątkowym wydarzeniem, choć nie ukrywam, że było przyjemnie. Najbardziej się cieszę, że mogłem tym samym sprawić przyjemność młodej, która interesuje się się kulturą Azji. Mimo tego, że byłem dość mocno wyczerpany po treningu i że musiałem wydać trochę pieniędzy - jestem mega szczęśliwy, że mogłem coś zrobić dla kogoś innego. Uważam, że to jedna z większych radości naszego życia. Znam inne, które są jeszcze większe, ale o nich innym razem... 

niedziela, 15 maja 2016

Kilka zdjęć z moich ostatnich wojaży

Ostatnie tygodnie były dość mocno aktywne i bardzo mnie to cieszy. Miałem zaproszenia do kilku miejsc, gdzie mogłem opowiedzieć trochę o sobie, o tym co robię na co dzień i jak właściwie wygląda moje życie. Mówiłem o tym, że nie zawsze jest łatwo, ale ważne, by mimo tego - po prostu robić swoje, być wytrwałym i nigdy się nie poddawać. Powiedziałem jeszcze o wielu innych rzeczach - tych bardziej istotnych i mniej. Pamiętałem oczywiście o tej najważniejszej: wszystko co dobre, prawdziwe i piękne w moim życiu nie czynię ja sam, ale Stwórca. 

Chciałbym serdecznie podziękować za zaproszenie i wspaniałe przyjęcie: Szkole Podstawowej nr 5 w Konstantynowie Łódzkim, Katolickiemu Gimnazjum SPSK im. Św. Faustyny Kowalskiej w Łodzi, a także Niepublicznemu Przedszkolu "Happy Kids" w Rawie Mazowieckiej. 








sobota, 9 kwietnia 2016

Krótki sobotni wpis


„Gdyby w życiu było nam za łatwo, łatwo też moglibyśmy upaść” – pamiętam te słowa znanego polskiego pięściarza do dziś, i przyświecają mi one w sytuacjach, kiedy w moim życiu jest ciężej. Pamiętam też o tym, by nigdy się nie poddawać – niezależnie od tego, co by się nie działo. Trzeba być cierpliwym i wytrwałym, i robić swoje, choć w oczy nierzadko wieje wiatr, a nawet sypie się piach. Mało tego – często trzeba iść pod górkę. Jest takie motto: „Nie narzekaj, że masz w życiu pod górę, skoro wchodzisz się na sam szczyt”. Nie wiem, czy idę na szczyt, za to wiem, że pokonuję własną drogę i podejmuję własne walki, a tu z kolei pojawia się kolejne motto: „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. A może czasem warto po prostu sobie odpuścić, o nic i z niczym nie walczyć i zostawić sprawy, by podążały własną ścieżką? Taką myślą kończę ten krótki wpis i życzę Wam dobrej soboty!  

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Nasze zmagania




Choć jest już późna godzina postanowiłem, że zrobię ten wpis, mimo tego, iż czuję lekkie zmęczenie. Kiedyś chciałem mieć lekkie pióro – pamiętam to jakby było dziś, jednak mi nie wyszło. Pewnie dlatego, że atrament w środku był za ciężki… Ach, mój stary aforyzm, który teraz mi się przypomniał. Nie jest on najwyższych lotów, ale najważniejsze, że jest mój! – jak często powtarza mi moja Kobieta, kiedy mówię Jej, że nie podoba mi się coś, co zrobiłem.

Nie wyszło, ale pisać nie przestałem i nie mam takiego zamiaru. Był czas, gdy chciałem być pisarzem, miałem nawet w planach napisać swoją książkę, jednak to także odłożyłem gdzieś na bok. No cóż: jak tu myśleć o napisaniu książki, kiedy człowiek nie może się solidnie zebrać i ukończyć pracy magisterskiej? No jak? – może Wy mi powiecie…
Jezus Chrystus zmartwychwstał. Ja także postanowiłem sobie, że od świąt Wielkanocy odrodzę się na nowo. Za dużo motałem się ostatnimi czasy. Robiłem zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy, w głowie miałem za dużo zbędnych myśli. Teraz: cel, skupienie, działanie, wiara, konsekwencja powinny mi przyświecać na drodze, którą idę. I zrobię wszystko, aby tak było. Nie będzie to łatwe, ale wierzę, że dam radę!

Życie jest bardzo kruche. Ostatnie dni znów nam dały temu przykłady. Z tego świata odeszło kilku znanych ludzi – tych mniej znanych pewnie jeszcze więcej. Wśród tych rozpoznawanych było dwóch, którzy zaimponowali mi swoją osobowością i postawą. Mam tu na myśli księdza Jana Kaczkowskiego oraz posła Artura Górskiego. Obaj na swój sposób dzielnie walczyli ze swoimi nowotworami, co było dla mnie sprawą godną podziwu. Mówi się o tym, że Bóg nie pozwoli na to, byśmy dostali na swoje barki ciężar taki, którego nie jesteśmy w stanie unieść. No, chyba że się od Niego odwrócimy, wtedy często najmniejszy problem jest nas w stanie mocno przygnieść – choć nie jest to pewnie regułą, zresztą: nie mnie to oceniać. Ci dwaj Panowie mieli na swych barkach ciężar ogromnej wagi, jednak mimo tego nie poddali się. Walczyli bardzo dzielnie. Do samego końca. Nie dało się zauważyć, by jakiś z nich traktował chorobę jako karę czy nieszczęście. Wprost przeciwnie: ksiądz J. Kaczkowski nawet dziękował za to, że mógł doświadczyć choroby. I chyba rozumiem co miał na myśli.

Kontynuuję ten wpis już dnia następnego. Wczoraj nie dotrwałem. Jestem tylko człowiekiem. Zmęczenie było ode mnie silniejsze. Pewnie jeszcze kilka miesięcy temu walczyłbym z nim wszelkimi sposobami, pisał na pół śpiąc, by tylko ukończyć to, co zacząłem. I byłoby to dobre, ale tylko z jednej strony. Warto kończyć jest to, co zaczęliśmy. Ale warto także być przy tym cierpliwym. Kończyć coś tylko po to, aby skończyć – czasem mija się z celem. Przecież chcemy, by to co robimy było dobre. Nieraz warto jest poczekać, odpuścić sobie, odłożyć coś na później. Spojrzeć na cały stan rzeczy z trochę innej perspektywy.


Każdy z nas ma swoje życie, swoją drogę oraz krzyż, który niesie. Życzę Wam wytrwałości, siły, cierpliwości i miłości, abyście nigdy nie pogubili się w Waszych życiowych zmaganiach. Jak zawsze – pozdrawiam ciepło, tym bardziej, iż za oknem wiosna. 

wtorek, 22 marca 2016

Jestem tylko człowiekiem



Znów zrobiłem sobie trochę dłuższą przerwę w blogowaniu. Powiedzmy, że to po to, by nabrać sił, aby znów ruszyć do działania z nową energią. W życiu bez rąk to, że się nie ma rąk nie jest największym problemem. Wprost przeciwnie – z osobistego doświadczenia wiem, że przeciwności mogą być dużo większe. Poważniejsze. Jeśli człowiek zaakceptuje swoją niepełnosprawność, może z tym żyć. Żyć pełnią życia i się tym cieszyć.

W życiu nie zawsze jest łatwo. Czasami trzeba iść pod górkę. Mierzyć się z własnymi słabościami. Ale to, że życie nie jest łatwe nie oznacza bynajmniej, iż nie może być ono piękne. Wprost przeciwnie – często w trudach życia doskonalimy siebie, a tylko doskonaląc siebie, możemy naprawdę cieszyć się życiem.

A kto ma w życiu najłatwiej? Często ci, którzy się poddali. Człowiek, który się rozwija i dąży do swoich celów bardzo często będzie musiał iść pod górkę, by być wyżej na poziomie swojego rozwoju. Ktoś, kto się poddał, ma łatwo, bo już nie musi o nic walczyć. Nie musi walczyć o siebie, swoich bliskich i o lepsze jutro. Jest mu dobrze tak jak jest, choć często usłyszymy z jego ust, jak bardzo ma ciężko.

Byłem ostatnio w Urzędzie Pracy i spotykałem tam ludzi, którzy pracy nie mają. Oczywiście – nie potępiam ich za to. Człowiek nie żyje przecież po to, aby pracować. Jednak pretensje, jacy ci ludzie mieli do całego świata były wręcz niezwykłe. Rzecz jasna – nie mówię tu o wszystkich. Bo każdy z nas może nie mieć pracy i ma do tego prawo i nikt nie powinien go za to potępiać. Chodzi mi raczej o podejście do życia. I nie byłoby nic w tym złego – to ich sprawa – niech mają te pretensję do kogo chcą, tylko, że zdarza się tak, iż odbija się to mocno na innych – najbardziej na bliskich. Ale nie mi to oceniać…

Nie mi to oceniać, bo nie jestem doskonały. Często błądzę. Łatwo innych osądzam, samemu nie będąc świętym. Widzę źdźbło trawy w oku mego brata, a w moim być może jest belka, tylko nie potrafię tego zauważyć. Tak prosto idzie mi ocenianie innych… A kim ja takim jestem?

Jestem tylko człowiekiem. Istotą niedoskonałą. Słabą. Grzeszną. Jest tylko jedna droga ucieczki z tego wszystkiego – zaakceptować swoją sytuację i oddać życie woli Temu, który nas stworzył…

Jak zawsze – życzę Wam wszystkiego, co najlepsze! Dużo wytrwałości :-)