środa, 30 września 2015

Zmiana czcionki na blogu

Dostałem kilku minut temu informację od mojego znajomego, że jest mały problem z czcionką, której używam na blogu. Polskie znaki są przez to niewyraźne i ciężko się czyta. Szczerze - to zauważyłem już to wcześniej, ale byłem przekonany, iż to tylko kwestia komputera, na którym się przegląda mojego bloga. Żeby ułatwić Wam czytanie, oczywiście czcionka zostanie zmieniona. Ta, którą piszę ten tekst, jest póki co próbna, ale nie mówię jej - nie. To by było na tyle teraz... Życzę Wam dobrego popołudnia :-) Pozdrawiam, jak zawsze, serdecznie!

poniedziałek, 28 września 2015

Nigdy nie jest idealnie

Kiedy występuję gdzieś publicznie, często mówię do ludzi o tym, że nadzieja także może umrzeć. Ktoś, kto nie przeżył nigdy jej zgonu, na pewno temu zaprzeczy. Nadzieja umiera ostatnia - tak się mówi. Coś w tym jest. Bo kiedy ją straciłem, żyło tylko moje ciało, poza tym - nic. No i jeszcze było ze mną to przeogromne cierpienie, którego nie da się opisać...

Do czego można to porównać?

Babcia wychowywała mnie w duchu katolickim. Co niedzielę chodziliśmy do kościoła - w jedną stronę 3 kilometry, z powrotem analogicznie tyle samo, czyli razem 6. Kiedy odbywały się rekolekcję, zdarzało się, że robiliśmy tak 4 dni pod rząd. Uczono mnie wtedy w kościele, że piekło to jest takie miejsce, gdzie człowiek strasznie cierpi, przechodzi katusze - mało tego: wie, że to cierpienie nigdy się nie skończy - będzie trwać wiecznie. Stan mojej duszy przez kilka miesięcy po tym jak straciłem ręce był właśnie taki, jakby trafiła ona do piekła. Wyschły wtedy też moje łzy. Chciałem płakać - wiedziałem, że gdybym to zrobił, ulżyłoby mi. Co z tego, że chciałem, jak nie mogłem...?

Wiem, że każdy z Was przechodzi swoje cierpienia. I nie twierdzę, że moje były większe. Tego nie da się porównać. Ale ja się wtedy czułem, jakbym trafił do samego piekła - to na pewno. Być może czujecie czasem podobnie. A może nie. Każdy z Was wie to najlepiej.

Piszę te słowa nie po to, by się nad sobą użalać. Chcę pokazać przez nie, iż w życiu może być różnie, ale człowiek nie jest nigdy do końca przegrany... Można się pozbierać ze wszystkiego. Żyć i być szczęśliwym, mimo tego, że nie jest idealnie. Bo nigdy nie będzie idealnie, ale to nie jest powód do tego, by nie być szczęśliwym.

Zacznij być szczęśliwy już teraz - co Ci szkodzi? Spróbuj, choć może nie jest to proste. Spróbuj i trwaj w tym, a kiedy zboczysz z postanowienia - spróbuj raz jeszcze. Właśnie na tym polega życie, by być wytrwałym, a po każdym upadku po prostu wstawać! Kończąc ten wpis, życzę Ci wszystkiego, co najlepsze. I pamiętaj, że nie jest to bynajmniej czcze gadanie ;-)

niedziela, 27 września 2015

Podsumowanie - Turcja 2015



Miałem zrobić ten wpis kilka dni temu. Ciągle coś się dzieje i czasu brak. Choć to też pewnie kwestia zarządzania owym czasem. Muszę się tego nauczyć. Przyznaję - mam z tym mały kłopot. Brakuje mi konsekwencji... Podobnie z odkładaniem rzeczy na później. Tak zwana - prokrastynacja. Mam nadzieję, że to dobrze napisałem... OK, przejdźmy do konkretów.

Podsumowując wyjazd do Turcji: wylecieliśmy z reprezentacją Polski para-taekwondo 14 września, wróciliśmy 18 - w piątek. Zawody odbywały się w miejscowości Samsun. Był to mój drugi pobyt w tym Państwie. W roku 2014 byliśmy w Antalya-Belek.

Tegoroczny czas tam na miejscu wspominam pozytywnie. Niektórzy Turcy to naprawdę mili ludzie. Zwiedziłem trochę okolice i tamtejsze stragany, na których mnóstwo podrabianych rzeczy znanych marek.

Zawody odbywały się w czwartek. Do swojej walki podszedłem zmotywowany - przynajmniej tak czułem. Cieszę się, że udało mi się wyeliminować kompletnie strach przed kompromitacją. No, a wynik i sam przebieg mojego występu był taki, że... no właśnie - nieco się skompromitowałem. Zapomniałem kompletnie o podstawach. Wyszedłem do potyczki jakby wystrzelony w kosmos. Tak bardzo pracowałem nad koncentracją, że skupiłem się nie na samej walce, ale raczej na tym, by być skupionym... Może to trochę dziwnie brzmi. Ale ten kto tak miał, wie o co chodzi.

Mam swoje przemyślenia po zawodach. Na pewno się nie poddaję. Wprost przeciwnie. Już zaczynam myśleć o kolejnej walce, która - o ile tylko dostanę szansę - już w lutym. Teraz kończę ten wpis, bo choć niedziela, to wolnego nie mam... Za jakieś pół godziny jadę do Tomaszowa, ale więcej na ten temat powiem za jakiś czas... Dobrego niedzielnego popołudnia dla Was!!

PS Wybaczcie nieładny styl... ;-)

wtorek, 8 września 2015

Góra Kamieńsk 2015 - zdjęcia i reportaż

16 sierpnia br. odbyła się III edycja "Zdobywamy Górę Kamieńsk". Miałem przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu, a krótki reportaż na ten temat znajduje się pod tym linkiem:  http://www.belchatow24.tv/reporta%C5%BCe/wsp%C3%B3lnymi-si%C5%82ami-zdobyli-szczyt

To prawda, że wraz z moim wolontariuszem dobiegliśmy na szczyt jako pierwsi, ale trzeba zaznaczyć tu dwie rzeczy: po pierwsze nie o wynik tu chodziło - idea była zupełnie inna; a po drugie - osoby poruszające się na wózkach miały nieporównywalnie trudniej niż ktoś mający sprawne nogi, ponieważ poza tym, że jechały pod górkę, to analogicznie musiały też pilnować tego, by przypadkiem nie stoczyć się w momentach, kiedy przestawały pracować rękoma. No, chyba nie muszę tego tłumaczyć - wiadomo o co chodzi.

Poniżej wrzucam kilka zdjęć z tego wydarzenia. Przyszły do mnie wczoraj na maila :-)