Życie codziennie uczy mnie tego, że
nie powinienem się przed nikim tłumaczyć. Jeśli coś robię i
czuję, że to jest dobre, to powinienem to robić i nie patrzeć się
na innych. Jeśli się komuś to nie podoba – to jest problem tej
osoby. Jednak temat, który tu poruszę jest wyjaśnieniem pewnej
kwestii i niektórzy mogą odebrać to właśnie jako tłumaczenie
się. W sumie to też nie jest mój problem, jak zostanie to
odebrane. Piszę te słowa, by wyjaśnić sprawę mojej wiary, która,
jak zauważyłem, opacznie rozumiana jest przez wielu ludzi.
Zacznę od tego, że jestem osobą
wierzącą – chrześcijaninem. Czytam Pismo Święte, modlę się,
nie wstydzę się Jezusa. Chętnie mówię o tym publicznie, kiedy
jest tylko okazja. Staram się oddawać Bogu swoje życie. Wiem, że
to On mnie stworzył i obdarzył wszystkimi talentami, które mam. I
dziękuję Mu za to całym sobą. Nie ukrywam faktu, że gdy było
naprawdę ciężko, to Bóg i modlitwa dawały mi siłę. Stwórca
pomógł mi wyjść z mojej trudnej sytuacji. I chwała Mu za to, jak
i za wszystko co dla mnie czyni.
Kolejna sprawa – jestem tylko
człowiekiem. Człowiekiem grzesznym, niedoskonałym. Często się
gubię, zbaczam z dobrej drogi, zapominam o tym co w życiu
najważniejsze. Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że jestem
święty. Popełniłem w swoim życiu wiele błędów, zrobiłem
kilka głupich rzeczy, przez które wstyd mi było spojrzeć w
lustro. Wiem, że niektórzy uważają to za hipokryzję –
najpierw mówię o Bogu, a potem łamię Jego przykazania. Nie ma na
tej ziemi człowieka idealnego. To kwestia tego, czy postanowisz w
sercu, że oddajesz swoje życie Bogu, czy nie. Gdyby o Bogu mieli
prawo mówić tylko ludzie doskonali – to nie miałby prawa mówić
o Nim nikt.
Nie chcę nikogo nawracać siłą.
Mówię tylko o swoim doświadczeniu. O tym, co przeżyłem. I cieszę
się całym sercem, jeśli mogę przez to komuś pomóc. Nieważne
dla mnie czy wierzysz, czy nie. To Twoja prywatna sprawa. Nie
powiem Ci jak postępować, bo sam ciągle się tego uczę. Nie
dzielę ludzi na lepszych i gorszych z powodu ich wiary lub jej
braku. Nie nakazuję. Nie pouczam. A jeśli ktoś tak to odbiera, to
powtórzę to po raz enty – nie jest to mój problem. Ta strona nie
będzie religijna. Czasem poznanie Boga i religijność to dwa różne
bieguny.
Mógłbym pisać o tym długo, lecz
czuję, że wystarczy. Wierzę, że Duch Święty otworzy Wam oczy i
dobrze zrozumiecie mój tekst...
Tak na koniec: dziękuję Wam za
wszystkie komentarze, zarówno na blogu, jak i na stronie
facebookowej. Zachęcam do dalszej aktywności, która mocno mnie
motywuje do dalszego działania. Życzę Wam dobrej soboty!
Pozdrawiam, jak zawsze, serdecznie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz