sobota, 3 października 2015

Nie jestem święty


Życie codziennie uczy mnie tego, że nie powinienem się przed nikim tłumaczyć. Jeśli coś robię i czuję, że to jest dobre, to powinienem to robić i nie patrzeć się na innych. Jeśli się komuś to nie podoba – to jest problem tej osoby. Jednak temat, który tu poruszę jest wyjaśnieniem pewnej kwestii i niektórzy mogą odebrać to właśnie jako tłumaczenie się. W sumie to też nie jest mój problem, jak zostanie to odebrane. Piszę te słowa, by wyjaśnić sprawę mojej wiary, która, jak zauważyłem, opacznie rozumiana jest przez wielu ludzi.

Zacznę od tego, że jestem osobą wierzącą – chrześcijaninem. Czytam Pismo Święte, modlę się, nie wstydzę się Jezusa. Chętnie mówię o tym publicznie, kiedy jest tylko okazja. Staram się oddawać Bogu swoje życie. Wiem, że to On mnie stworzył i obdarzył wszystkimi talentami, które mam. I dziękuję Mu za to całym sobą. Nie ukrywam faktu, że gdy było naprawdę ciężko, to Bóg i modlitwa dawały mi siłę. Stwórca pomógł mi wyjść z mojej trudnej sytuacji. I chwała Mu za to, jak i za wszystko co dla mnie czyni.

Kolejna sprawa – jestem tylko człowiekiem. Człowiekiem grzesznym, niedoskonałym. Często się gubię, zbaczam z dobrej drogi, zapominam o tym co w życiu najważniejsze. Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że jestem święty. Popełniłem w swoim życiu wiele błędów, zrobiłem kilka głupich rzeczy, przez które wstyd mi było spojrzeć w lustro. Wiem, że niektórzy uważają to za hipokryzję – najpierw mówię o Bogu, a potem łamię Jego przykazania. Nie ma na tej ziemi człowieka idealnego. To kwestia tego, czy postanowisz w sercu, że oddajesz swoje życie Bogu, czy nie. Gdyby o Bogu mieli prawo mówić tylko ludzie doskonali – to nie miałby prawa mówić o Nim nikt.

Nie chcę nikogo nawracać siłą. Mówię tylko o swoim doświadczeniu. O tym, co przeżyłem. I cieszę się całym sercem, jeśli mogę przez to komuś pomóc. Nieważne dla mnie czy wierzysz, czy nie. To Twoja prywatna sprawa. Nie powiem Ci jak postępować, bo sam ciągle się tego uczę. Nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych z powodu ich wiary lub jej braku. Nie nakazuję. Nie pouczam. A jeśli ktoś tak to odbiera, to powtórzę to po raz enty – nie jest to mój problem. Ta strona nie będzie religijna. Czasem poznanie Boga i religijność to dwa różne bieguny.

Mógłbym pisać o tym długo, lecz czuję, że wystarczy. Wierzę, że Duch Święty otworzy Wam oczy i dobrze zrozumiecie mój tekst...


Tak na koniec: dziękuję Wam za wszystkie komentarze, zarówno na blogu, jak i na stronie facebookowej. Zachęcam do dalszej aktywności, która mocno mnie motywuje do dalszego działania. Życzę Wam dobrej soboty! Pozdrawiam, jak zawsze, serdecznie :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz